27 April 2015

The camo jacket


Hej :) W weekend wybrałam się na długo wyczekiwaną sesję z Damianem. Od dwóch miesięcy nie umieliśmy uzgodnić terminu, ale w końcu się udało! Tak naprawdę nie miałam pomysłu na stylizację. W celu inspiracji przejrzałam mnóstwo zdjęć, a następnie udałam się do mojej szafy. Trwało to chwilę zanim moje łóżko było całe zasypane ubraniami. Co chwilę pokonywałam dystans z mojego pokoju do przedpokoju, gdzie znajduje się lustro. Większości ubrań nie umiałam w ogóle połączyć. W końcu jednak znalazłam bohaterkę dzisiejszego posta, a mianowicie kurtkę/marynarkę moro.  Dostałam ją dawno temu od kuzynki, która ją nosiła gdy miała 13 lat :) Decyzja zapadła szybko. Biorę ją! Mimo, że prognoza pogody pokazywała, że ma być ponad 20 stopni ja i tak uparłam się, aby mieć w niej zdjęcia. Oprócz kurtki znalazłam jeszcze inne rzeczy, ale te zdjęcia pozostawię na następne posty ;D Na na razie to wszystko. Do zobaczenia wkrótce :) 



Hello :) Last weekend I was on a photoshoot with Damian. We have tried to meet up since two months and it finally worked out! To be honest, I haven't got any idea what to wear. I was searching the Internet for inspiration and then I was trying to find something interesting in my wardrobe. It took me a while to make my bed buried with clothes. I was running from my room to my hall, where I have a mirror, and back. I couldn't match the most of clothes. Finally, I have found the main character of this post- the camo jacket. I decided very quickly to take it with me. Even though the forecast said that it would be above 20 degrees of Celsius, I insisted on wearing it to the photosoot. Except this jacket I have found some different clothes, but I'll leave it for next posts. That's it for now. See you very soon :) 









































15 April 2015

Spring time!!!


Miniony weekend był piękny i słoneczny. Chyba po raz pierwszy w  tym roku mogłam wyjść bez kurtki :) Korzystając ze wspaniałej pogody razem z Weroniką postanowiłyśmy udać się na spacer. Niedaleko (jakieś 10 minut drogi pieszo) znajdują się stawy. Jest to wręcz idealne miejsce do wiosennych zdjęć, na które planowałam od dłuższego czasu. To niesamowite jak pogoda wpływa na samopoczucie. Cała okolica odżyła. Co chwilę mijały nas rowery albo spacerujące rodziny. Podczas robienia zdjęć miałyśmy okazję porozmawiać z pewnym miłym rybakiem, który postanowił opowiedzieć nam swoją historię oraz chciał nas poczęstować kawą i pokazać jak wygląda "życie rybaka". Zauważyłam, że rzadko spotykamy się z otwartością na drugiego człowieka. Teraz jak nieznajoma nam osoba podchodzi i zaczyna rozmowę, my zaraz mamy mnóstwo podejrzeń i chcemy uciekać. Ja szczerze mówiąc byłam bardzo zaskoczona i przez większość rozmowy siedziałam cicho. W drodze powrotnej postanowiłyśmy się zatrzymać na placu zabaw, gdzie spotkałyśmy panią Małgosię. I znowu odbyłyśmy bardzo ciekawą konwersację:) Zostawiam Was teraz z efektem pierwszej wiosennej sesji. Dajcie znać w komentarzach, co myślicie :) Do zobaczenia! 

Last weekend was sunny and beautiful. For the first time I could go out without any jacket :) While the weather was good, Weronika and I decided to go for a walk. We have a pond nearby. It is an amazing place for spring pictures, which I was planning for a very long time. It's amazing how weather affects mood. The whole area has revived. We were passing cyclists or walking families. While doing pictures we had a chance to talk with a nice fisherman, who was telling us his history and wanted to share his coffee with us. He also wanted to show us the fisherman lifestyle. I have noticed that we have a problem with opening ourselves to others. When somebody comes and tries to start a conversation, we have many suspicions and want to run away. I have to admit that I was very shocked and quiet. While we were getting back, we decided to stop on a playground where we met Ms Małgosia. We had a very exciting conversation again. Now I'm leaving you with the effect of first spring photoshoot :) Let you know me what do you think below :) See you soon! 









































9 April 2015

A trip to Budapest


Dwa tygodnie temu razem z klasą wybraliśmy się na trzydniową wycieczkę do Budapesztu. Byłoby cudownie gdybym nie zapomniała swojego aparatu i nie polegała przy tym na na przyjaciółce ;p Biedna, co chwilę prosiłam ją aby robiła zdjęcia i cały czas się irytowała ;p No cóż...Nic nie poradzę na moją sklerozę. Po wycieczce pytano jakie mamy wrażenia. Tak naprawdę każdy ma inne zdanie na temat tego miasta. Większość uważa, że Budapeszt to nic specjalnego i trochę się zawiedli na tym mieście. Na pewno panuje tam mały chaos architektoniczny, co uważam ma swój urok i jednym się to podoba a innym nie. Na pewno trudno było się było tam porozumieć. Niestety niewiele Węgrów mówi po angielsku- nawet w stolicy. Mimo to wycieczkę uważam za udaną. Zwiedziłam kolejne Europejskie miasto i poznałam inną, węgierską kulturę (która tak naprawdę nie różni się bardzo od naszej) Poza tym na jadalni obsługiwał nas bardzo przystojny kelner, który postanowił się ogolić na łyso i czar prysł :(

Two weeks ago I went for a three day trip to Budapest with my class . I could be awasome if I didn't forget my camera and  didn't rely on my bf. I asked her to do pics all the time and she was a bit annoyed. Well I can not help my sclerosis ;p When we got back to school, our teachers were asking us about our experience. To be honest, everyone has a diferrent opinion about this town. Most of my friends think that Budapest is nothing special and they are disappointed. There is a little architectural chaos and in my opinion it has its own charm. It was very hard to communicate, because not many Hungarian can speak English. Anyway I'm glad that I visited another European city and I experienced a new culture (which isn't very different from ours, to be honest :P ) Also, there was a waiter, who was very handsome, but a day later he came to us completely bald and the magic was over :(
  




W pierwszy dzień zwiedziliśmy Budę. Pierwszym miejscem do zwiedzania było Wzgórze Gellerta. Widok na cały Budapeszt był przepiękny. Z ciekawszych rzeczy zobaczyliśmy jak zmieniał się Budapeszt przez kilkadziesiąt lat. Następnie udaliśmy się na Wzgórze Zamkowe i tam mieliśmy okazję zobaczyć uroczystą zmianę warty ( o godzinie 12) przed pałacem zamkowym. Wieczorem natomiast mieliśmy rejs po Dunaju. I była to jedna z najlepszych atrakcji, ponieważ oświetlony Budapeszt jest przepiękny i magiczny ;p

On the first day we wnet to Buda. The first place that we visited was the Gellert Hill. The view for whole Budapest was breathtaking. On the walls, there were haning many pictures and we could see how this town was changing in those past years. Then we went to the Castle Hill Funicular, where we could see ceremonial changing of the guard in front of the palace castle. In the evening we had a cruise on the Danube. It was one of the most exciting attractions, because illuminated Budapest is very beautiful and magical ;)








































Drugi dzień był bardzo męczący. Na początku pojechaliśmy do tropicarium, które znajdowało się w centrum handlowym. Potem robiliśmy zakupy w węgierskim Tesco. Kupowanie za granicą zawsze jest ekscytujące i zajmuje dwa razy więcej czasu niż normalnie :) Następnie zaczęło się kilkugodzinne zwiedzanie Pesztu. Najbardziej podobała mi się ulica handlowa, gdzie było mnóstwo fajnych sklepów. Niestety nie miałam dużo czasu i weszłam tylko do kilku. Kupiłam sobie jeansy w Stadivariusie (szpan ;p) Gdy wróciliśmy do hotelu wszyscy padaliśmy ze zmęczenia - no cóż w końcu wycieczka. Po kolacji okazało się, że musiałam udać się do pobliskiego Auchana aby dokupić parę rzeczy o których zapomniałam będąc w Tesco :p Ach...cóż to był za dzień!

The second day was very tiring. Firstly we went to the tropicarium which was situated in the shopping centre. Then we could do the shopping in the Hungarian Tesco. Foreign shopping is always very exciting and takes more time than usually :) After that a few hours of sightseeing of Pest began. I liked street fair the most where I could find many shops. Unfortunately we didn't had much time and I could go to a few of them. O bought new pair of jeans in Stradivarius (YEAH) When we got back to our hotel, we were very tired- well, it was a sightseeing trip :) Ahter the dinner I nad to go to the nearest Auchan because i forgot to buy a few things while being in Tesco.





























Trzeci dzień był dniem wyjazdu. Jednak najpierw pojechaliśmy do miejscowości Szentendre, gdzie udaliśmy się do muzeum figurek z marcepanu. Kupiłam tam sobie Kłapouchego z marcepanu :) Generalnie w tej miejscowości nie ma wielu mieszkańców. Jest tam spokojnie i bardzo klimatycznie. Bardzo mi się tam podobało- po pobycie w dużym mieście chwila wyciszenia jest bardzo przydatna. Potem po dziesięciu godzinach jazdy powróciliśmy do rodzinnego miasta :)

The third day was the day of the return. Well firstly we went to the town called Szentendre, where we visited the Marchpane Museum. I bought an marchpane Eyore . In this town, there aren't many residents. This is an climatic and quiet place. After being in the big town a moment of silence is an useful thing. Then after 10 hour journey we got back to Poland :)